8 Lipca 2014,15:00
Wczoraj upadłam, głupio bo dopiero wróciłam do was i bloga. F. zrobił kolacje myśląc że już jadam normalnie. Był z tego powodu strasznie szczęśliwy, podekscytowany. To było strasznie kochane. Widziałam że dużo pracy włożył w to co przygotował... Nie chciałam tego jeść. Bałam się. Gdyby to był ktoś inny zrobiłabym wszystko by uniknąć jedzenia, nawet awanturę... ale to on, nie byłam wstanie tego zrobić.
Myślałam że uda mi się to potem zwymiotować... Nienawidzę czegoś takiego, obrzydliwe. Też nie, moja matka postanowiła nie spać tej nocy i oglądać cokolwiek w telewizji. Na pewno by usłyszała, łazienka jest tuż za ścianą salonu. Ciągle rozważam tabletki... Jest jakiś sens? Już dawno to pewnie zmieniłam w tłuszcz na ciele (F. i tak się starał by było jak najmniej tłuszczu i kalorii) Aż się boje zważyć. Głupia gruba ja! Przepraszam was.
Dziś już tak nie będzie. F. się przeprowadza więc nie będzie miał dla mnie czasu przez najbliższe dni. W domu nie czuje potrzeby jedzenia. Dawno mi się znudziło.
Zaraz jadę wyrobić legitymacje bo moja się porwała a ja potrzebuje jej przecież na Woodstock. Kończę tu notkę, trzymajcie się.